poniedziałek, 26 marca 2012

Siedze w mojej kafejce i cudowny pan wlasciciel puszcza najwieksze hity muzyki filmowej typu piosenka z Titanica w jezyku hiszpanskim...cudowne:)
Powiem Wam jedno:) Jak urodziny to tylko w mojej wiosce na koncu swiata, postaram sie opisac wam wszystko jak najlepiej, co bedzie bardzo trudne:)
Wiec bylo tak... Skonczylam probe 23 marca i po kolacji o 20 poszlam sobie posiedziec na placu i popatrzec na gwiazy, ale stwierdzilam , ze ide do pokoju poczytac ksiazke.. Wiec jak co wieczor ( jakas 21 godzina) wykapalam sie , wskoczylam w pizamke i sobie czytalam i lezalam w lozku jak zwykle. Nagle puka do mojego pokoju Peter i mowi, ze potrzebuje klucz od szkoly,bo czegos zapomnial, wiec mu dalam, i czekalam , az wroci i mi odda.... No i przez jakies pol godziny nie wracal, wiec znowu polozylam sie do lozka... i nagle slysze szmery za oknem okolo 22... I nagle zaczeli grac na gitarze i skrzypcach i spiewac urodzinowe piosenki za oknem!! Blam maxymalnie nieogarnieta w cudownej pizamie i maxymalnie, kompletnie, absolutnie zaskoczona i bosko szczesliwa...Bylo to moze z 9 osob, ale moje zaskoczenie bylo nie-do-opisania!!! Potem porwali mnie do tanca wiec tanczylam z nimi w istnie boliwijskim stylu:) W pizamie , nieogarnieta:)i pelna radosci:) Iv. i Ir.(para , maja okolo 50 lat, ale sa doskonali, okropnie smieszni i bardzo ich lubie) sie spoznili , ale jak przyszli wszystko zaczelo sie od nowa , z dodatkowa iloscia norweskich urodzinowych piosenek:) Gdy wszyscy sie rozeszli Iv. i Ir. zabrali mnie do hotelu, ktory jest przecudowny na urodzinowe wino:) Wiec siedzielismy i gadalismy, a potem w srodku nocy wrocilam do domu i zasnelam uradowana, a to byl dopiero poczatek...:)
Musicie zrozumiec , ze tu w Santiago, gdy masz urodziny to jestes kompletnie nawazniejszy i wszyscy mozna rzec oddaja ci pewnien rodzaj holdu:)
Od 9 rano mialam proby sekcyjne z chorem i oczywiscie skladali mi mnostwo zyczen:) (najgorsze sa proby sekcyjne z samymi chlopakami, 15, 16- latkowie robia mi ciagle na zlosc, ale i tak sie smieje)...No i wrocilam do domu po obiedzie i chyba zrobilam sobie sieste:) A potem po poludniu mialam probe z chorem... i bardzo sie na nich zdenerwowalam:) Chcialam ich zabic i powiedzialam , zeby poszli do domu, no to poszli...lenie jedne:) A potem orkiestra i bylo swietnie jak zawsze:)no i skonczylam o 19... i zaczelam zamykac szkole, wszscy sie pozegnali i poszli:) I tu nagle wracaja z Peterem i Deli. i z okropnie swietnym czekoladowym tortem:):) Ile bylo smiechu i radosci , bo chor sie spoznil , wiec orkiestra zabarykadowala drzwi, zeby nie dostali tortu...
No i znowu milion zyczen , ale najbardziej pokochalam jedne , ktore brzmialy 'kongratulajszions ticzer, od jednego z moich uczniow , ktory jest zolnierzem...
Gdy skonczyla sie ta impreza sadzilam, ze to definitywny koniec, poszlam do pokoju przebrac buty, by isc na kolacje... i wtedy podjechala spozniona Kathryn tym doskonalym samochodem, ktory jest niezwykle pojemny... bo jakies 8 osob nim przyjechalo... oj musze powoli leciec , bo zamykaja mi kafejke... jutro dalszy ciag:) Ps widzialam kolibra!!!! Kocham kolibry:)

1 komentarz: