środa, 11 lipca 2012

Wiec co mozecie spytac? Wiec Wam powiem... Pojechalam sobie i aktualnie od niedzieli jestem w Santa Cruz, poprzedni tydzien byl absolutnie ciezki, mozna powiedziec ,ze warsztatowy proby od rana do wieczora, ale maja to moje dzieciaki ... sa boskie:) ale zawsze moga zapomniec przez to, ze siedze sobie tu w santa cruz.. no , ale jak wiecie nie doczekalam sie jeszcze parwdziwych wakacji i przywiodly mnie tu bardziej interesy i dentysta niz chec rozrywki... ktora jak zwykle moge sobie zapewnic...
Wiec w poniedzialek pierwszy dzien naszego pobytu to z rachel postanowilysmy zarobic pieniadze na Plaza 24 de septiembre .... Spiewajac, jakby ktos chcial pomyslec cos innego. Wiec spotkalysmy jeszcze 3 inne osoby i postanowilismy wziac sie do roboty... no ,ale trzeba bylo wymyslic kartke, z zabawnym napisem , by zwabic klientele... wiec wymyslilysmy : Zbieramy pieniadze na powrot naszej profe do Polski.. i okej... tylko nie mialysmy gitary, wiec wystep nie byl czesto zauwazalny... ale to nic , bylo smiesznie, bylo zabawa.... i wtedy zrozumialam definicje ´polaczka´... spiewalam piosenke po polsku i podszedl do mnie ow´polaczek´mowiac zcesc , jestem z polski... Bylam tak zdziwiona , ze ciezko bylo mi sklecic ladne zdanie po polsku i mowie mu , ze jestem troche zakrecona tymi jezykami i czasem wszystko mi sie myli, a on na to , ze siedzi tu 3 lata i nie zapomina ani na chwile.. Probowal mnie podrywac na polaczka, mowiac jak to sie stesknil za ta slowianska uroda i bla bla bla... spytalam go , czy mowi po hiszpaansku,c zy angielsku.. powiedzial , ze nie ma czasu sie uczyc, na co ja odpowiedzialam okej... I zaczynalo sie robic dziwnie i wtedy dal jakies 50 pesos jakiejs beidnej kobiecie i powiedzial , ze ma pieniadze, wiec jak bedzie chcial to ona moze dla niego nawet zatanczyc.... Matko, nawet nie wiecie jak mi sie zrobilo przykro... spotkac kogos , po takim czasie, a okazuje sie kompletnym frajerem... no bylo mi przykro... Ale a ´propos polski, ostatnio zawirtal do santiago Andre, ktory jest brazylijczykiem z rosyjsskim ojcem i polskim nazwiskiem i byl w polsce... to jest takie mile jak mozna cos takiego zobaczyc...
A dokanczajac wieczor spiewania na plaza zarobilysmy 40 pesos, ktore wydalismy na hot dogi i sode, a ponad to bylam takze w boliwijskiej telewizji ulicznej i spiewalam piosenki po polsku, wiec mozna rzecz , ze jestem nawet nawet slawna...No i spotkalam Slowakow, urocza pare autostopowiczow, ktora je smieci . Wiecie ta moda na : SUPERSHOPPING!  I wyobrazcie sobie, ze dziewczyna tego chlopaka zlapala na stop lodz do ameryki poludniowej... nie zartuje.. ludzie sa magiczni
no i naprawde ogromna radosc sparwia mi tlumaczenie kawalow na jezyk boliwijski, to jest czad...
I wiecie co jeszcze.... jakis czas bardzod awny temu pozyczylam Cortazara ´gre w klasy´. Tu przeczytalam ja powtornie... Po tym jak rok temu bylam stopem w Paryzu, a teraz jestem w Ameryce Poludniowej... i rozumem co to znacyz pic mate... jak sie robi mate, albo mate ze sprite... rozumiem pojecie siesty i tego jak wszystko zamiera. To jest zupelnie inna glebia... To jest zapach papierosow, poludniowoamerykanskiej pryczy, zimnej mate , gdy jest okropnie goraco i musisz brac prysznic co 2 minuty... To jest wlasnie to. To jest wlasnie to miejsce , i ta ksiazka , ktora tak doskonale dociera do mojej duszy.... To byly po poludnia, kiedy bylo jeszcze cieplo... Teraz umieram, jestem tak zwana resfriada, czyli fatalnie przeziebiona.. cale swoje oszczednosci wydaje na chusteczki higieniczne....
Ale uwielbiam tez ta pogode troche dlatego, ze przypomina mi nasz polski listopad .. i dzieku temu czuje sie jak w domu.. mimo, ze tesknie bardziej... czuje , ze tu jestescie... Macie czasem tak , ze nawiedzaja Was wspomnienia, lapia Was ... ja tak mam ciagle ide i je lapie i je mam i czasem nie moge uwierzyc, ze to wszystko przezylam... i te sny, przez ktore nie chce sie budzic, bo w koncu moge z Wami porozmawiac... oj tak... tak tu jest... a wy sie trzymajcie:) A ja tez bede , bo die zaraz do dentysty:)!!!