piątek, 30 marca 2012

Przez to cale urodzinowe szalenstwo zapomnialam opisac mojego definitywnie ulubionego swieta, dnia , jakiego kiedykolwiek wymyslono!! Przedstawiam Wam : EL DIA DEL MAR!!! Dokladnie nie znam daty , kiedy sie obchodzi to swieto, obchody zaczely sie wieczorem 22 marca, a skonczyly 2 parada 23 rano:)
Nie wiem tez dokladnie o co chodzi w tym swiecie... Nie rozumiem, bo chodzi o to, ze Boliwia nie ma dostepu do morza, gdyz odebralo jej ten dostep Chile...jakies 130 lat temu... Tylko wbrew temu wszystkiemu jest to wesole swieto... I wytlumaczcie mi o co chodzi!!!!
Prawda jest , ze cala parade tak sie smialam, ze nie moglam zlapac powietrza. Gdyz stwierdzilismy ze wszystkimi  nietutejszymi,ze boliwijska armia( tu ciekawostka w konstutycji Boliwii jest wpisane, ze maja oni armie calkowicie pacyfistyczna.... czyli kolejny boliwijski absurd:):):):)jako jedyna na calym chyba swiecie podczas tej parady zaklada na swoje karabiny, czy cokolwiek to jest lampiony i je zapala, wyglada to tak zabawnie, ze nie moglam sie opanowac, dodatkowo moment zapalania lampionow sprawia, ze wszyscy kompletnie sie gubia( w sensie wojskowi) , gubia rytm , potykaja sie(prawie przewracaja) i ich zwarta grupa zmienia sie w stado wrzeszczacych facetow w pelnym umundurowaniu... Oczywiscie parada skladala sie ze wszystkich uczniow w miescie i wlasnie tych mundurowych... Oczywiscie kazdy z moich uczniow musial mi pokiwac i krzyknac :`Asia` `Profa`, a mlodsze dzieciaki przybiegaly i sie przytulaly... Wariactwo... Dodatkowo temu radosnemu swietu przygrywala niezwykle genialna orkiestra wojskowa!!!!!! No po prostu nigdy chyba nie slyszalam niczego bardziej nierytmicznego i pod dzwiekiem:) Ale wszyscy byli zachwyceni:) Rano 23 marca byla akademia na placu... tzn . dzieciaki recytowaly wiersze w stylu: Czilijczycy oddajcie nam nasze ziemie, nasz dostep do morza... i inne tego typu barwne poematy... no i oczywiscie dzieciaki nie mialy lekcji. Swieta sa wazniejsze niz jakies durne lekcje!!!!
A co ciekawego o Boliwii sie dowiedzialam... Podobno, wladca Boliwii wymienil ziemie boliwijska na konia wladcy Brazylijskiego... Na czym polegala ta wymiana?? Wladca boliwijski pragnal posiadac konia wladcy brazylijskiego, a wladca br. rzekl, ze odda mu konia, jezeli on da mu boliwijska ziemie... Wladca boli. wyciagnal mape Boliwii i powiedzial , Twoj kon nadepnie kopytem na mape i dostaniesz tyle ziemi ile zaznaczy kopyto... boliw. wladca myslal chyba, ze kon nie zabierze mu tak ogromnego hektaru jaki zabral... I wlasnie w taki sposob Boliwia potracila wiele ze swoich ziem!!!
A co do wojska!!! To oni sa niemozliwi, nikt dokladnie nie wie co oni robia, oprocz koszenia trawy maczetami( swietny widok, jakies 50 facetow na kolanach koszacych trawe), ciagle przenosza gdzies jakies meble, czego nadal nie jestem w stanie objac rozumem i krzycza , nawet o 3 nad ranem, a potem pol dnia cwicza w orkiestrze... No wariactwo:)
A tutaj zrobilo sie cieplej... Jednakze jestem przerazona na maxa, bo powiedzieli, ze 2 lata temu temperatura spadla do 2 stopni, a z reguly spada do 12 i uwierzcie mi prosze!!! Tutaj to jest straszny mroz!!! Przez wilgoc!!!
A to ile sie smieje w szkole przekracza ludzkie pojecie. W tej chwili mam jakis 30 uczniow w grupie pre-infantil, wiec rozdzielilam ja na 2 grupy i teraz w jednej mam 6 osob , a w drugie 24 ... wyobrazcie sobie 24 dzieciaki , ktore sa poczatkujace grajece wespol kurki trzy!!! Oj tak wariactwo!!!
W niedziele zaczyna sie Semana Santa!! I to jest lepsza rozrywka dla tych ludzi niz telewizja i internet, wszyscy juz nie moga sie doczekac... Bo tutaj nawet niedzielna msza to nie jest przezycie duchowe, ale forma aktywnosci fizycznej, czy spotkania ze znajomymi:)
A ja moge sie doczekac ... szczegolnie Wielka Sobota sprawia, ze jestem przerazna.. Mam z dzieciakami przedfestiwalowy probny koncert.. bo jestesmy w  Festiwalu, juz oficjalnie... Czyli za miesiac w Santa Cruz mamy 2 koncerty przed ogromna publicznoscia... Dajcie spokoj i wyobrazcie sobie mnie... Napisalam swoja bioografie , ktora bedzie w programie... Tak tez nie moge w to uwierzyc...Ufff nie nakrecam sie:) Ide na lunch... hm pewnie ryz!!! I na pewno nie bedzie zupy bananowej , bo byla we wtorek, wiec jestem spokojna:):)
Buziaki buziaki, weekend zapowiada sie jak zwykle pracowicie..
A wlasnie chcialam jeszcze opowiedziec o tradycji koncertow w Wielka Sobote, jest to wymysl Pet. i pomysl urodzil sie 4 lata temu.... Jak wiadomo W. S. jest to czas kontemplacji i modlitwy, umartwiania sie i tego wszystkiego... Wiec Pet.spytal Padre Euseb. (staruszek ma 89 lat i co tydzien przyjezdza tu w niedziele z Robore na msze, i jest cudowny , kompletnie pozytywny i mowi do mnie po niemiecku, bo ma nadzieje, ze zrozumiem) i on powiedzial oczywiscie, tylko moze bez oklaskow , bo wiadomo Ẁielka Sobota!! Gdy odspiewali pierwszy utwor pare osob nie wytrzymalo i zaczelo klaskac... Po drugim utworze zaczelo klaskac troche wiecej... a po 3 nie wytrzymal Padre Euseb. i wstal i z cala swoja radoscia zaczal klaskac..
Taka wlasnie jest Boliwia.... wesola
Piszcie
buziaki

środa, 28 marca 2012

 Jak zwykle nie mam pojecia jaki jest dzien tygodnia... Tym bardziej , ze moj umysl zostal zamrozony przez arktyczny wiatr z poludnia!!! Przeklety arktyczny wiatr...I to nie jest po prostu taki wietrzyk , ktory przynosi ochlode w upalny dzien... Przez ten wiatr jest tu kompletnie , absolutnie zimno, a wczoraj padalo caly dzien... i powiem Wam, ze tutaj to jest problem... Znacie mnie, wiecie ze jestem absolutnie nieodporna na zimno i juz w sierpniu potrafie chodzic w zimowych butach i plaszczu jesiennym...A teraz nie mam zimowych butow, tylko plaszcz jesienny, ktory nie daje zbyt wiele ciepla....Jednak zaglebie Was bardziej w sytuacje..
W Polsce kiedy robi sie zimno po prostu zaszywamy sie w swoich katach, wlaczamy ogrzewanie i pijemy goraca herbate z cytryna, ktora uwielbiam... potem ubieramy cieple skarpety i chowamy sie pod ciepla koldra... I teraz o niczym innym nie marze, jak o moim malym zielonym mieszkanku, malym cieplym zielonym mieszkanku i wypiciu tych miliona herbat co zwykle , a potem zjedzeniu spaghetti na aka...
Ale, ale wrocmy do Boliwii, dosyc tych marzen sennych...
Wiec tutaj gdy robi sie zimno jedyne co moge zrobic to zamknac szyby w oknach, oj tak... Kompletnie nieszczelne szyby.... I nie jest jakos cudownie cieplej... Nie mam cieplej i cudownej koldry tylko szary koc..A, ze caly wczorajszy dzien padalo, to cale moje 2 swetry i plaszcz mam absolutnie mokre... Zapomnialam o jedynej parze butow nie-japonek, ktore sa kompletnie zamokniete, ale chodze w mokrych, bo wczoraj przez japonki wyladowalam w kaluzy:) To bylo smieszne akurat...Wiec moge tylko ubrac cieple skarpety dres i zaszyc sie pod kocem i udawac, ze jest tu 30 stopni , a nie jakies 16. Wiec slucham sobie muzyki , albo czytam ksiazke po angielsku latynoamerykanskiej autorki, genialna podobna do Marqueza nazywa sie Isabel Allende...I przezywam historie ksiazki bardziej niz zwykle byle tylko nie myslec o zimnie.. i czekam i slucham,nim przyjdzie wiosna,
Moje szczescie polega na tym , ze ja chociaz mam szyby!! A niektore domki nie maja... Wiec moje biedne dzieci i mieszkancy wioski chodza w dresach(to jest naprawde zabawne widziec pol miasta w dresach i czapkachi szalikach nie wylaczajac Filomeny!!!¡¡¡) ... No i zajecia w szkole sa straszne przez ten chlod, ale jest bardzo smiesznie..jak zwykle:) Mimo, ze na grupie pre-infantil wczoraj mialam 2 osoby, a teraz mam chyba 30 uczniow. Pocieszajace jest to , ze tak pogoda nie trwa podobno dluzej niz 5 dni , wiec czekam z utesknieniem na te dni pelne potu i nie moznosci oddychania:)a i prawie zapomnialam o prysznicu!!!! W letniej wodzie przerywany podmuchami wiatru... godzine sie zbieralam, ale przynajmniej teraz jestem czysta
A wczoraj zawitala do Naszej szkoly dziennikarka z Buenos Aires Delfi.,ktora robi reportaz o misjach... Cudowna osoba, zaprosila mnie do siebie, wiec zbieram pieniadze, musze miec jakies 300 dolarow i lece do Buenos Aires:):)
No i w koncu moje 3 minuty slawy...
A i mam jeszcze jeden problem musze napisac o sobie notke bioograficzna do programu festiwalu.... I kompletnie nie mam pojecia co!!
Mam zimny nos i palce.... Niech to sie skonczy!!!!!!!!!!!!!!!!
A i w ogole wpadlam na pomysl... Uwaga wiec nagrywajcie mi plyty z muzyka, filmami, czymkolwiek co moze mnie zajac w te dlugie nudne wieczory i dostarczajcie je Izce, Podomie, Matus... albo komukolwiek kto tu przyjezdza w kwietniu
buziaki


wtorek, 27 marca 2012

No to skoro zaczelam musze dokonczyc....(Dzisiaj towarzyszy mojemu pisanu cudowna piosenka`crazy frog` - daje mi niezwykle duzo weny do pisania). Wiec wrocmy do dnia urodzin...
No , a Kathryn oczywiscie w istnie boliwijskim stylu spoznila sie na impreze w szkole, bo robila dla mnie boliwijski przysmak, takie cisteczka z sera i juki na slono, takie jakby paczki, ale bardzo dobre.. i na slono:) Pojechalismy do domu Mar.-Eli. , bo jej mama ma sklep i dala nam butelki takiego czegos slodkiego do picia:) Posiedzielismy sobie, bardzo sie smialismy:) potem Kathryn pojechala, a Raquel musiala pojsc na to przecudowne nabozenstwo... oczywiscie tam musialam wyjsc na srodek tego boskiego kosciola z telewizorem i perkusja w roli glownej, odspiewali mi jakas Jezusowo-urodzinowa piosenke i wszyscy znowu skladali mo zyczenia:) To bylo akurat straszne , ale rowniez bardzo mile:).. no , ale potem ucieklam z tego nabozenstwa, to tam w sumie jest normalne, ze jak Ci sie znudzi na mszy, albo kiedykolwiek to sobie wychodzisz, a potem wracasz albo nie:) A dzien skonczyl sie tym, ze siedzialam z moimi chlopakami uczniami i probowalismy rozmawiac po hiszpansku, ale idzie mi coraz lepiej:)... a potem wrocilam do pokoju i zasnelam, pelna radosci. Chyba pierwszy razy  w zyciu nie plakalam w urodziny, chyba pierwszy raz w zyciu swiadomie , calkowicie pogodzona wkroczylam w swoje 21-lecie... Dziwne, to juz jakas zmiana w moim zyciu...Zaczynam zgadzac sie ze soba , chociaz nie zawsze jest tu kolorowo... Np. od niedzieli jest okropna pogoda . Z reguly pada caly ranek, ale przed zachodem slonca sie rozpogadza... i zachody sa cudowne...
I kolibry wczoraj znowu go spotkalam, oczywiscie nigdy nie zdaze wyciagnac aparatu... Te male przecudowne stworzonka , takie malutenskie ptaszki, w co nigdy nie moge uwierzyc...
A wczorajsza noc , a raczej nadranek byl przerazajacy... Obudzilam sie z powodu tego, co sie dzialo... Nie nie byl po prostu deszcz, ani ulewa, to byly hektolitry wody lejace sie z nieba niczym wodospad i okropne przeokropne pioruny trzaskajace w ziemie, albo cokolwiek. Kompletnie nie moglam spac, bo bylam nawet troche przerazona:) Ale siedzialam i obserwowalam ta niezwyklosc natury... Wiecie to jest rodzaj takiego deszczu , ktory sprawi, ze jestes kompletnie , daszczetnie mokry w 1 sekunde... naprawde...
Troche depresyjnie, troche jesiennie, ale sie nie poddaje...
A jak cwicze po lunchu przychodza do mnie dzieci i mnie przytulaja... tak dzieci mnie kochaja tutaj... a ja je

buziaki wstawiam zdjecia

poniedziałek, 26 marca 2012

Siedze w mojej kafejce i cudowny pan wlasciciel puszcza najwieksze hity muzyki filmowej typu piosenka z Titanica w jezyku hiszpanskim...cudowne:)
Powiem Wam jedno:) Jak urodziny to tylko w mojej wiosce na koncu swiata, postaram sie opisac wam wszystko jak najlepiej, co bedzie bardzo trudne:)
Wiec bylo tak... Skonczylam probe 23 marca i po kolacji o 20 poszlam sobie posiedziec na placu i popatrzec na gwiazy, ale stwierdzilam , ze ide do pokoju poczytac ksiazke.. Wiec jak co wieczor ( jakas 21 godzina) wykapalam sie , wskoczylam w pizamke i sobie czytalam i lezalam w lozku jak zwykle. Nagle puka do mojego pokoju Peter i mowi, ze potrzebuje klucz od szkoly,bo czegos zapomnial, wiec mu dalam, i czekalam , az wroci i mi odda.... No i przez jakies pol godziny nie wracal, wiec znowu polozylam sie do lozka... i nagle slysze szmery za oknem okolo 22... I nagle zaczeli grac na gitarze i skrzypcach i spiewac urodzinowe piosenki za oknem!! Blam maxymalnie nieogarnieta w cudownej pizamie i maxymalnie, kompletnie, absolutnie zaskoczona i bosko szczesliwa...Bylo to moze z 9 osob, ale moje zaskoczenie bylo nie-do-opisania!!! Potem porwali mnie do tanca wiec tanczylam z nimi w istnie boliwijskim stylu:) W pizamie , nieogarnieta:)i pelna radosci:) Iv. i Ir.(para , maja okolo 50 lat, ale sa doskonali, okropnie smieszni i bardzo ich lubie) sie spoznili , ale jak przyszli wszystko zaczelo sie od nowa , z dodatkowa iloscia norweskich urodzinowych piosenek:) Gdy wszyscy sie rozeszli Iv. i Ir. zabrali mnie do hotelu, ktory jest przecudowny na urodzinowe wino:) Wiec siedzielismy i gadalismy, a potem w srodku nocy wrocilam do domu i zasnelam uradowana, a to byl dopiero poczatek...:)
Musicie zrozumiec , ze tu w Santiago, gdy masz urodziny to jestes kompletnie nawazniejszy i wszyscy mozna rzec oddaja ci pewnien rodzaj holdu:)
Od 9 rano mialam proby sekcyjne z chorem i oczywiscie skladali mi mnostwo zyczen:) (najgorsze sa proby sekcyjne z samymi chlopakami, 15, 16- latkowie robia mi ciagle na zlosc, ale i tak sie smieje)...No i wrocilam do domu po obiedzie i chyba zrobilam sobie sieste:) A potem po poludniu mialam probe z chorem... i bardzo sie na nich zdenerwowalam:) Chcialam ich zabic i powiedzialam , zeby poszli do domu, no to poszli...lenie jedne:) A potem orkiestra i bylo swietnie jak zawsze:)no i skonczylam o 19... i zaczelam zamykac szkole, wszscy sie pozegnali i poszli:) I tu nagle wracaja z Peterem i Deli. i z okropnie swietnym czekoladowym tortem:):) Ile bylo smiechu i radosci , bo chor sie spoznil , wiec orkiestra zabarykadowala drzwi, zeby nie dostali tortu...
No i znowu milion zyczen , ale najbardziej pokochalam jedne , ktore brzmialy 'kongratulajszions ticzer, od jednego z moich uczniow , ktory jest zolnierzem...
Gdy skonczyla sie ta impreza sadzilam, ze to definitywny koniec, poszlam do pokoju przebrac buty, by isc na kolacje... i wtedy podjechala spozniona Kathryn tym doskonalym samochodem, ktory jest niezwykle pojemny... bo jakies 8 osob nim przyjechalo... oj musze powoli leciec , bo zamykaja mi kafejke... jutro dalszy ciag:) Ps widzialam kolibra!!!! Kocham kolibry:)

środa, 21 marca 2012

Codziennie robie wiekszy krok w poznawaniu tego co sie tutaj dzieje, codziennie dowiaduje sie czegos nowego, czasem czegos co zmraza mi krew w zylach, czegos o czym nie chce napisac, ale to sie dzieje, nie dotyczy to mnie, ale tych , ktorzy pozostaja tu na zawsze, ktorzy tu egzystuja... Z pozoru idylla , sielanka, nikomu tu niczego nie brakuje, i te male, nie wiem czy urocze, ale domki, czesto bez szyb, i ta ludzka symbioza , ktora sie tu dzieje, i patrzac na te domki, na te cholernie szczesliwe dzieciaki, ktore graja na w-fie w noge, albo kosza, ktore od tygodnia przygotowywaly na dzien ojca , ktory byl w poniedzialek wszelakie przedstawienia , uklady taneczne i tym podobne( co mnie doprowadzalo do szewskiej pasji, gdyz prawie nikt nie uczestniczyl w probach!!! Mozecie w to uwierzyc?? Z powodu dnia ojca!!! Caly tydzien prob poszedl na spacer!!!! Ach te dzieciaki), i to ile maja w sobie radosci, i jak ich cieszy , jak mowia to mnie Juanita(czego nie znosze)...nie pomyslalbys o tym, ze ta dziewczynka , ktora ma teraz w-f ma 14 lat, meza i roczne dziecko np... Tak , tak, tak tutaj zamezne 14,15-latki to praktycznie norma!!! Wyobrazacie to sobie? Te male dziewczynki zamezne...Dla mnie to jest nie do przyjecia...i ciagle mnie pytaja, czy mam dzieci i meza w Polsce!!! No hello!!! Nie mam!!

Ale dosc juz tych ponurych wiesci... W poniedzialek pojechalam sobie samochodem, tzn zawiezli mnie nad gorace zrodla!!!! O matko..Co za boskosc i cudownosc.. Gorac tych zrodel wywodzi sie od tego, ze jest polozone we wciaz czynnej strefie wulkanicznej, czy czyms takim, trudno mi to wytlumaczyc.. Woda z tych zrodel, to podobno jedna z najlepszych wod na swiecie, bo zabiera w doskonalej ilosci wszystkie potrzebne mineraly, ciagle to badaja.. jednak cos w tym jest , bo moje stopy odzyskaly ludzki kolor:)i nie sa czerwone!!! W kazdym razie ta woda jest cudownie przejrzysta i sa tam jakby takie mulowate dziury, w ktorych jest jeszcze cieplej , ale nie chcialam tam wejsc ... nie lubie!!!
A co u dzieciakow!? Idzie coraz lepiej, tzn. ciagle sie smieja z mojego hiszpanskiego tak, ze nie jestem w stanie prowadzic prob, ale to nic to zupelnie nic, bo to rozladowuje atmosfere. Musicie zrozumiec, ze podobno sa tu granice, ktorych nie moge przekroczyc..Problem polega na tym, ze nie mam pojecia, gdzie sa one zarysowane... Zobaczymy , mam nadzieje, ze mnie to nie spotka. Problem tych dzieciakow i mlodziezy polega na tym, ze trudno zdobywa sie u nich autorytet , gdyz mysla , ze sa najlepsze i najdoskonalsze na swiecie .. I sa oczywiscie, ale musza zrozumiec, ze pokora jest potrzebna do dalszego rozwoju...
I zaczynam rozumiec nauczycielstwo, tzn. moje nauczycielstwo... Trudnosc tego polega na tym, ze doprowadzaja mnie do szalu lizusy, te dziewczyny, ktore za mna chodza i w ogole... Jest cos takiego, ze bardziej lubie tych niegrzecznych i wrednych, ktorych sie boje, ale oczywiscie nie daje im tego odczuc, zbieram dojrzalosc, zbieram sie!!!
No i nawet nie mozecie sobie wyobrazic ile radosci sprawia mi dyrygowanie chorem i orkiestra!! Kurcze w koncu mam chociaz przedsmak wladzy:)
A i ostatni problem na dzis, nie dosc , ze jestem barbie... co zupelnie nie szkodzi... to podrywaja mnie uczniowie z grupy Infantil!!! Czyli jakies 11,12 latki, ale niech ja sie tylko dowiem, co oni do mnie mowia to oj, ale pozaluja:)(zbieram autorytet)
Trzymajcie sie !!!!!!!! i piszcie do mnie!!!

wtorek, 20 marca 2012

Czytajac to co napisze musicie wziac cos na poprawke...Miejsce , w ktorym zyje, to narawde jest wioska na koncu swiata, ucywilizowana wioska na koncu swiata... I tak nie wygladaja wszystkie miasta tu w Boliwii... To jest ta moja Boliwia na koncu swiata. I jest tu naprawde pieknie. Mozna sie o tym przekonac kazdego dnia... Kazdej chwili.. i nie rozumiem siebie, ze zdolalam juz przywyknac do widoku palm i drzew mango i widoku wszechogarniajacego lasu... Ale nie przywyklam jeszcze do nieba, tylko znalazlam cos nowego i wyjatkowego.... Mianowicie widac stad planety Mars i Wenus... skad wiem, sa zupelnie inne niz gwiazdy i nie migocza, Mars jest np. czerwony... I jak moglabym nie czuc sie tu szczesliwa skoro mam cos co kocham najbardziej na swiecie - niebo!!!

A co porabiam ja??? Oj , bardzo duzo, bardzo duzo!!! Zaczynam tu zyc, zaczynam tu byc soba i odkrywac siebie tutaj, coraz lepiej mi to wychodzi, czas zaczyna plynac coraz szybciej, wiec chwila kiedy do Was wroce, to naprawde tylko chwila...
W piatek przylaczylam sie do damskiej druzyny grajacej futbol!!! Tzn. gram z 15-latkami, ale jestem niezla, oj tak!! I nawet mam kondycje.. Co prawda przegralysmy i jedna dziewczyna z mojej druzyny stracila dachowke z kosciola, ale to co liczy sie zabawa !!!
I nie narzekajcie na Polskie drogi, o madre mia, nie narzekajcie... Wyobrazcie sobie droge... w nocy.... piaszczysta, przez las , z milionem , a nawet bilionem powaznych dziur... I samochod jadacy 80km\h, tak.. to jest tu normalne. Zeby dostac sie do najblizszego miasta Robore , ktore jest polozone 500 m nizej niz Santiago, trzeba przez 20 km jechac wlasnie taka droga... Musze sie przyzwyczaic, chociaz nie za bardzo lubie tam jezdzic!! Nie lubie boliwijskich miast sa takie huczace do przesady.. Dziwne zaskakuje sie, okzazalo sie , ze wole to male Santiago....
W niedziele bylam z Raquel i jej bratem na szczycie, ktory widze, z okna , mozna go zobaczyc na google, oczywiscie nie pamietam jak sie nazywa, ale ten widok, zapierajacy dech w piersiach, nie porownywalny do niczego, do nikogo...
Oczywiscie na szczycie tej gory zlapal nas slawetny boliwijski deszcz!!! Nie szkodzi, przynajmniej nie musialam brac popoludniowego prysznica... A po tej wspinaczce poszlam na obiad z Kathryn i jej rodzina do restauracji Churapa!! I moge Wam przyrzec tam serwuja najlepszego kurczaka na ziemi, i frytki i cola!! W koncu nie ryz!!!
A potem oczywiscie proba....na, ktorej nie bylo nikogo... moze z 5 osob!!! Wiec bylam wsciekla, ale mnie rozsmieszyli.. wiec zostalo wybaczone..
A marzec tutaj, oj nie polecam, z calego serca nie polecam!!! Dlaczego spytacie, musi byc cudownie, i jest pogoda jest fenomenalna... ale jedno ogromne , przerazajace ALE!!!
Marzec to miesiac pod znakiem :` hej witam, tak to ja TARANTULA ì pod znakiem : hej, jestem komarem, Twoja krew o smaku gringo jest calkiem smaczna!!
I co w zwiazku z tym...Mialam niesamowicie udane pierwsze spotkanie z tarantula w piatek na probie orkiestry. Przeciez tarantula to taki maly pajak, zwierzatko domowe ludzi w krajach calkowicie ucywilizowanych!!! Nie , to jest cos obrzydliwego i ogromnego... Oczywiscie z moimi problematycznymi oczami nie zauwazylam tego slodkiego zwierzatka, na szczescie zauwazyli to ludzie z orkiestry i co?? Zaden problem, przeciez takiego pajaka zabija sie normalnie... butem!!!Wiec zyje, ale caly czas nie moge wyjsc z podziwu, ze tarantule mozna zabic butem, japonkiem, bo z kolei na probie z samymi dziewczynami wczoraj pojawila sie wieksza tarantula, na szczescie nie bylam sama, one tez byly przerazone, ale moja Harda Raczel zabila ja, tak wiec po problemie.. I umie zabijac tarantule... czekam z niecierpliwoscia na swoja kolej...
A i jeszcze w niedziele bylam u Pet. i Deli. w domu i ugotowalismy pyszny makaron....
I mam problem... zbliza sie czas, kiedy skoncza naprawiac organy... i co ja wtedy poczne???
Bedziecie musieli mnie zabic!!!
A i jeszcze musze pojac podstawy kontrabasu, bo tak jakby mam ucznia na kontrabasie, altowka jest okej!! Juz rozrozniam!!!
I pomyslcie o jeszcze jednej sprawie, mieszkam w miejscu bez kompletnie zadnych zanieczyszczec w powietrzu i oddycham pelna piersia , bo mieszkam w miejscu , ktore nazywaja PLUCAMI ZIEMI....
I w sumie to co, ze na calym ciele mam z 50 sladow po ugryzieniu komarow i innych przyjamnych zwierzatek, czy tam owadow..
Napisze Wam jutro, bo jest strasznie duzo do opisania, musze Wam opisac moje dzieciaki!!! Sa cudowne...Ale wredne !!!
To co!!!
Marze tylko o tym, zeby nie spotkac tych jadowitych wezy, ktore tu mieszkaja!!!
I zamierzam pojezdzic konno!!!
Buziaki, nadal tesknie, ale myslenie o Was zostawiam na noc, bo kazdy dzien to szamotanina z angielskim i hiszpanskim jednoczesnie... za duzo za duzo za duzo!!!
Buziaki

piątek, 16 marca 2012

A teraz usiadzcie i zamknijcie oczy, i wyobrazcie sobie mnie jaka znacie.. wariactwo i nieogarniecie w najczystszej postaci..Stwierdzilam, ze dluzej nie mam sily udawac powaznej i po prostu milej Pani Profesor... Bo po pierwsze nie jestem pania profesor, po drugie nie jestem mila , a po trzecie zupelnie nie jestem powazna... I znajac te wszystkie mankamenty mojej osoby postarajcie wyobrazic sobie mnie jako autorytet!!! I to sie nie zgadza!!! I tu powstaje konflikt moralny, bo ja nie jestem wiele starsza od nich, a oni do mnie podchodza , przytulaja , dotykaja!!!! I co ja mam zrobic, nie moge przeciez kogos odtracic i powiedziec , ej nara!!!!
W niedziele razem z DEli.(boliwijska zona Pet. , jest cudowna i przeurocza i taka malutka, jakos w maju wyjezdzaja na 3 lata do Ugandy)mamy piec ciastka!!! W koncu zaczyna cos sie dziac, i zaraz mnie to omiecie... bo juz zaczynaja mnie zapraszac do swoich domow!!!A ja nawet nie mam czasu wejsz do wlasnego pokoju:)
Jutro sobota mam proby od 9 do 20 z przerwa na lunch!!!! I jestem sama wiec strasznie sie ciesze , bo nie bede miala nawet czasu pomyslec!!!
Dzisiaj o 15 mam grupe Infantil, i oni sa nie do wytrzymania smieszni... wiec zbieram sily, i przygotowuje glos do spiewania h2!!!
I Wiecie, ze w zyciu kazdego z Nas sa chwile, kiedy chcemy polozyc sie we wlasnym lozku, pod wlasna koldra i pic herbate we wlasnym kubku, i pic ja z cytryna na nasz sposob , i zjesc spaghetti i wtedy jest strasznie smutno , nie do wytrzymania zle...i tak bylo  w niedziele, ale sie nie dalam, uspilam wnetrze, tesknote za Wami i ide do przodu, na razie powoli, ale zaraz zaczne biec, i wtedy znowu bede z Wami....
I Wiecie co jeszcze uwielbiam? Koktajl z avocado i limonek... jest doskonaly...

I zasypiac... Dlaczego ? Bo mam tu swoje 2 swiaty, niesamowicie odlegle. Dzienny, boliwijski , czasem zaskakujacy i kolorowy swiat. I ten swiat senny , gdzie spotykam sie z Wami, to jest dziwne, ale mam 2 rownolegle zycia. Bo zawsze sie spotykam z kims w snach.... szalenstwo, ale tak jest i to pozwala mi przetrwac, to zludzenie, ze naleze do Waszego swiata, nawet jezeli jest to senny swiat...
buziaki



czwartek, 15 marca 2012

Jak przystalo na pore deszczowa, od 2 dni tu w Santiago mamy pore deszczowa. I mowiac o porze deszczowej nie mam na mysli cieplego , letniego deszczyku...tylko raczej zabojcza, ogromna ulewe, ktora pojawia sie znikad, i blyskawice!! I wiatr, i to jest naprawde przerazajace, ale tylko dla mnie oczywiscie... dzieciaki wybiegajac ze szkoly na ten deszcz po prostu krzycza troszke glosniej niz zwykle, i to by bylo na tyle z ich leku....

Wiecie co nie znosze jednak paru rzeczy... Po pierwsze zupy z bananow!!! Madre mia jest ok-ro-pna... wyobrazcie sobie ugotowane czastki bananow w wodzie na slono!!! Dziekuje bardzo, oczywiscie zjadam wszystko .. i nie znosze , ze moje stopy sa cale czerwone od tych przekletych japonek i nie znosze, ze sie tak strasznie teskni, bo jest tu barwnie i cudownie, ale tesknota potrafi zabijac...ale smieje sie coraz czesciej, bo dzieciaki sa niesamowicie smieszne!!
Wiec troche o mojej szkolnej rzeczywistosci..
We wtorek przyszla do grupy infantil nowa dziewczynka( ciagle przychodzi ktos nowy , wiec mam chyba z 40 dzieci do nauki na skrzypcach, wiolonczeli, altowce i kontrabasie). I dala mi do nastrojenia `skrzypce`, oj tak... bardzo sie staralam, no i pekla struna... wiec dalam je P. , zeby zalozyl nowa strune `A`.... Nastepnego dnia powiedzial , ze to wcale nie byly skrzypce...... tylko altowka. Moj geniusz znowu wybil sie na powierzchnie....
A proby z chorem??? No tutaj nie moge ze smiechu... czasem jest tak nieczysto, ze nie pozostaje mi nic innego tylko sie smiac i milion razy powtarzane sekwencje zaspiewane z bledem!!! Ale to co!!! Moi chlopacy z choru maja teraz niezwykla radosc i na probach caly czas robia mi zdjecia, co mnie naprawde bardzo smieszy, a jedna z chorzystek powiedziala ze wygladam jak LALKA BARBIE!!! Swietnie!!! Wiec maja nowa dyrygentke Barbie!!! Ale pomyslcie o mnie, przeciez ja ani troche nie przypominam Barbie, ale coz. Chca to maja;) W przyszlym tygodniu przyjezdza o. P. na kontrole no i zobaczymy missa de zipoli , ktora mamy spiewac jest w oplakanym stanie!! Za to orkiestra, zachwycam sie ... teraz cwicze z wiolonczelami , koncert na 2 wiolonczele Vivaldiego... Pomyslcie, ze oni sa w stanie to zagrac po 3 latach nauki na instrumencie... Pewnie dlatego, ze codziennie cwicza na orkiestrze 2 h bez zmilowania.
Pracuje jakies 7 dni w tygodniu , i wtedy jestem szczesliwa , kiedy robie muzyke. W niedziele mam zamiar wyciagnac Rachel na przejazdzke terenowka, mam nadzieje, ze sie uda...
A i nie znosze tego , ze mieszkancy potrafia o 6 rano przez 15 minut walic w klakson!!! Po co ja sie pytam, po co??? Ale trzeba po prostu przywyknac do kultury i do tego, ze niewazne , czy dzien , czy noc , ale gdy ide ulica slysze za soba milion meskich gwizdow... no i tego tez nie rozumiem, ale sie staram..
Powoli zaczynam sie przyzwyczajac...
Jednak jedej rzeczy nie oddalabym nikomu za zadne skarby swiata... Tego momentu  w wiosce posrod lasow, na krancu swiata , gdy robi sie noc... i to niebo tutaj to najpiekniejsze niebo na ziemi... i widac dokladnie kazda gwiazde...
Trzymajcie sie i piszcie maile , bo one pomagaja mi przetrwac
buziaki

wtorek, 13 marca 2012

Pewnie byscie chcieli wiedziec co tu ciekawego w Santiago????
Moze troche o sobocie, bo to byl dla mnie wielki dzien!!!! Mianowicie, jak czesc z Was juz pewnie wie stalam sie kierowca samochodu!!! Oj tak!! To byla moja pierwsza proba...I byla udana, co prawda z trudem uszlysmy z zyciem , ale nie ma co patrzec w przeszlosc. Kathryn powiedziala, ze jak umiem prowadzic to cudo(cudem jest, ze ta mini-terenowka jeszcze jezdzi, jest produkcji japonskiej, ma chyba 100 lat, nie dzialajace hamulce, silnik na wierzchu i bardzo latwo mozna wypasc)  to umiem prowadzic wszystko...Ciekawostka jest , ze Rachel jezdzi samochodem od 11 roku zycia:)
Pogoda jak zwykle sloneczna, zaraz jest 11 czyli robi sie najwiekszy upal, ale da sie wytrzymac...I tutaj nikt nie smierdzi... w przeciwienstwie do tego , jak jest w Polsce, bo wszyscy minimum 3 razy dziennie biora prysznic... ale to jeszcze nic, wszyscy sie psikaja perfumami z Avonu!!! Tak , tak tak moi panstwo jest tu Avon..
No i trzeba rzec , ze osly sa glupie. Obiady i kolacje jem u Magdaleny siostry Dinory(chyba... tutaj kazdy jest czyjas siostra, ciocia, wujkiem, albo jakos ze soba spokrewniony... jedna wielka santiagowska rodzina). I M. tez nie znosi oslow, bo w nocy wlaza do jej kuchni i robia straszny balagan!!!! Od paru dni moja uczennica usiluje mi wcisnac katalog Avonu!!! I nie rozumie, ze ja nie chce.. A ,propos soboty, sa tu 2 koscioly katolicki i chyba protestancki... I bylam z Raquel na nabozenstwie dla mlodziezy... i Madre Mia... Przedstawie Wam tego obraz. Nabozenstwo prowadzi malzenstwo... Maz gra na gitarze i spiewa, a zona UWAGA na perkusji, z dzieckiem na kolanach i drze sie do mikrofonu.. Musialam wstac i sie przedstawic, oczywiscie spytali mnie czy zostawilam dzieci w Polsce!!!!Bylo bosko, a w niedziele na mszy swietej ksiadz staruszek odprawiajacy msze na poczatku zaprosil mnie na srodek i przedstawil miastu!!!! Matko ... To bylo stresujace. W niedziele mialam dosc podly humor i poczatek kryzysu, wiec Magdalena u,ktorej jadam zrobila mi na kolacje nuggetsy, frytki i dala mi coli!!!! Oj tak ona jest niemozliwa, i codziennie gotuje dla jakis 50 robotnikow, ktorzy buduja tu droge, no i dla mnie. I owa Magdalena bardzo chce sie uczyc angielskiego, wiec codziennie wyciaga gigantyczna ksiege z nazwami wszystkich skladnikow obiadu, po angielsku, a na koniec pyta... Beri gut??? Cudowna kobieta.
Gdy jednak nie pracuje w szkole, troche sie tu nudze wiec czytam duzo, slucham muzyki, ale i tak sie nudze , wiec cwicze na wiolonczeli, cudowne maja tu instrumenty, tylko straszne wlosie w smyczkach, bedziemy sie z Peterem( 2 wolontariusz) starali podniesc dusze w jednej wiolonczeli, zebym miala swoja, zobaczymy jak wyjdzie.
A co ciekawego w szkole???
Dzieciaki sa nieziemsko smieszne i czasem tak smieszne , ze  sie smieje , a nie powinnam... Oczywiscie , gdy zajecia zaczynaja sie , dajmy na to o 17 wszyscy sie zbieraja dopiero kolo 17.30.
W chorze mam teraz 27 osob!!! Najsmieszniejsi sa blizniacy Jose i Josue, ktorzy nie dosc , ze sa identyczni( co jest bardzo zabawne, bo maja zabawne twarze) , to jeszcze maja praktycznie jedno imie, i badz tu czlowieku madry. Dzieciaki z choru sa w takim wieku, ze wytykaja mi cale mnostwo moich bledow  w hiszpanskim, no i praca z nimi jest dosc trudna... 26 kwietnia bedziemy z chorem i orkiestra wystepowac na festiwalu, w Santa Cruz... No i zobaczymy!!!! Orkiestra ... caly czas jestem pelna podziwu.. doskonali sa!!!! Ale to bedzie moj pierwszy koncert wiec jestem troche przerazona!!!
Ale sie staram
Trzymajcie sie!!
PS: nie mam skype.. nie odpala mi laptop wiec nie moge zrzucic zdjec, co ich w sumie nie robie, bo zapominam, a poza tym zdjecia beda sie ladpwac chyba 5 lat... buziaki

piątek, 9 marca 2012

Wiec moj najwiekszy problem tutaj??To, ze moje rownolatki juz dawno sa po slubie i maja po sto malych indianskich dzieci, czyli dla nich umyslowo jestem jakas 16 - latka:)
Troszke o Santiago de Chiquitos:
-podobno jest 2 h drogi od granicy z Brazylia
-jest tu jednostka wojskowa, czyli wszedzie pelno zolnierzy, ale to jeszcze nic... oni maja orkiestre deta, coby rowniez umilala mi poranki. Np. o godzinie 7 rano mozna uslyszec temat z `ojca chrzestnego`na orkiestre deta... cudowne:)
- mieszkam kolo 2 szkol... o 7.15 w jednej z nich najmlodsze dzieci ucza sie alfabetu. Polega to na tym, ze wykrzykuja po kolei kazda z liter: aaaaaaaaaa.beeeeeeeee.ceeeeeeeeeeeee.eeeeeeeeefeeeeeeeeeeeeee... i tak przez cale 45 minut:)
-i ciekawostka, nie opalam sie... jestem najbielsza ze wszystkich- dzisiaj jakas dziewczynka powiedziala na mnie gringo!!!
-nie ma tu poczty!!!!
NO i siedzialam sobie spokojnie w parku i rozwiazywalam krzyzowki, dopoki nie przyszly do mnie krowy!!!
I sledzi mnie kon
!!!Wyobrazcie sobie isc w nocy, a za Wami kon?? Dziwne raczej...:)
Ivar i Irene
Malzenstwo z Norwegii okolo lat 50- ciu i przyjechali tu na 3 miesiace. Ivar uczy perkusji, a Irene instrumentow detych, czyli wszystkich... Niesamowity jest widok 9-letnich dzieci grajacych np. na puzonie, czy waltorni:)
No i te maluchy, moj ulubieniec Andersen nieogar... siedzi sobie ze skrzypcami, podbrodek ma gdzies w okolicy klatki piersiowej, a skrzypce trzyma reka , palcami powkladanymi miedzy kolki:) no i nie ogarnia.. za to rozwija sie moja skala glosu, bo jak maluchy graja dospiewuje do a2 ze spokojem.
A co z chorem??? Zwariuje przez nich.... to sa dopiero nieogary!!!
I to, ze gdy sie umawiasz na godzine np. 17.00 oni zaczynaja przychodzic o 17 .20!!!!
A orkiestra fenomenalna!!!!!!!!!!!! Doskonali sa i tak szybko lapia wszystko, ze pozazdroscic:)
Buzaki tesknie jak jasna twarz moja
:*


czwartek, 8 marca 2012

boliwijsko:)

Jaka jest Boliwia? Powiem Wam:) Mowiono mi, uwazaj na wode, nie pij nie przegotowanej , nie myj nia zebow, oczywiscie juz pierwszy blad zrobilam w Brazylii i co? I nic:) Mowiono, tam jest duzo komarow uwazaj , kup sobie cos:) i co?? Jestem od niedzieli i mam 3 ugryzienia:)no i zmania czasu tez mnie nie dotknela.... Moze jestem boliwijska ksiazniczka jednak??
A jak podroz? Z perspektywy minela krotko, gdyby nie to , ze nic nie rozumialam, bo angielski pilotow i stewardess jest bardzo smieszny...polaczenie hiszpanskiego z angielskim( w tlumaczeniu zrozumialam cos na ksztalt blerlapassengers) i w Sao Paolo czekalam 9 h bez rozmowy z nikim , poniewaz nikt nie mogl ze mna porozmawiac...:)
Ale w koncu znalazlam sie w Santa Cruz , tam bylam na pierwsza noc .Odebrala mnie Kathryn moja boliwijska matka i Ramona, jej 16-letnia corka, ktora mieszka w Santa Cruz... bylam bardzo zmeczona i poszlam spac, bo nastepnego dnia czekala mnie 8 godzinna podroz autobusem do Santiago de Chiquitos!!! O madre mia, co to byla za podroz, poki droga byla asfaltowa, bylo cudownie, ale kiedy na jakies 100 km stala sie okropna, piaszczysta droga myslalam, ze zwariuje, ale bylam dzielna i o jakiejs 21 zladowalam w Santiago!
Pare informacji o tym co robie, jak zyje i gdzie mieszkam:)
Ulokowali mnie w convencie(mozna zobaczyc na youtube) kolo kosciola i jednej ze szkol w santiago:) taki hotel w niezwykle ascetycznym stylu, z pieknym ogrodem i z Filomena, ktora cudownie sie mna opiekuje(moja boliwijska babcia). Nie bylam w sumie zdziwiona pokojem... bardziej zdziwilo mnie po pierwsze.. moja pobudka pierwszego dnia w Santiago... Myslalam, ze pobudka nalezy do kogutow i to jednego, takiego wodza kogutow... okazalo sie , ze oprocz okolo 20 kogutow , obudzilo mnie dlugie i zastanawiajace darcie sie... osla!!!!! I gdyby darl sie ten osiol tylko rano to dobrze, a on sie drze takze okolo 22 wtedy kiedy zasypiam!! W ogole gdyby tylko psy chodzily tutaj bez smyczy, ale normalnie na boisko szkoly wchodza konie i osly, tak jak u Ńas psy i koty...A co jest najlepsze!!!Gigantyczne drzewa , na ktorych rosnie mango(sa to jednak zabojcze bomby i uwazam , zeby to slodkie mango nie rozbilo sie na mojej glowie). I piekne widoki... i dom obok domu!!! Nic sie nie ukryje , jakies milion razy dziennie musze powiedziec Buenas dias, Buenas tardes, Buenas noches!!! Bez litosci!!!!
I uwaga pierwsze proby zaczelam w poniedzialek i zajecia... W poniedzialek, nie umiejac hiszpanskiego!!!
O 15 mam zajecia z jakimis 5, 6,7 i 8 - latkami(PRE-INFANTIL) i ucze... uwaga skrzypiec!!!!!!!!!!!!!W zaleznosci od dnia tygodnia mam tez z grupa bardziej zaawansowana tak zwana INFANTIL
o 16 z reguly mam chor..... wyobrazcie sobie prowadzic chor, cokolwiek z mlodzieza nie znajac jezyka, ale powiem szczerze po 4 dniach radze sobie calkiem niezle.. potrafie sie dogadac!!!! Ale wyobrazcie sobie tez , jak bardzo ich smiesze!!!
od 18 mam orkiestre i powiem szczerze!! Zadna polska mlodziezowa orkiestra sie do nich nie umywa!!! Sa genialni, ale smiechu tez jest co niemiara:):) bo gdy zaczynam zajecia z chorem na pocztaku jest dobrze, ale z reguly potem ze zmeczenia nie umiem juz mowic ani po angielsku, ani po hiszpansku i np. mowie do Kathryn po Polsku, gdy chce ,zeby cos przetlumaczyla:)
Urocze jest to, ze moje dzieci i mlodziez nazywa mnie LA PROFA, czyli zdrobnienie od LA PROFESORA:):) Najmlodsze dzieci sa cudowne i kochane:)
Postaram sie napisac wiecej...
A jeszcze ciekawostki dla Was:
- prawie wszyscy oczywiscie maja tutaj lepsze komorki niz ja
-myslalam, ze jak wyjade z Polski to uwolnie sie od hitu Ai si tu pego(czy jakos tam) ...Otoz nie!!!!!!!!! Oni to uwielbiaja!!!!(Ze specjalna dedykacja dla mamy Ad.:))
-ubieraja sie tez lepiej na wypasie niz ja:)
-sa tu sklepy
-a muzyka jest przecudowna , i z dedykacja dla pani MAg. Wdo!!! dyryguje 5 h dziennie!!! bede mistrzem, ale to nie sa do konca proste utwory wiec cwicze
- a ostatnia ciekawostka to taka, ze codziennie wstaje o 5.30 bo mam proby sekcyjne o 6 rano!!!
-a i codziennie jest ryz na obiad i kolacje
I poki co tesknie jak cholera za Wami ,
BOliwijskie buziaki