wtorek, 26 czerwca 2012

Mialam ostatnio gosci na swojej glowie... i to nie byle jakich... Zaczelo sie od tego, ze pewnego dnia mowie do K. : `kurcze strasznie swedzi mnie glowa, chyba pierwszy raz w zyciu mam alergie na glowie`... wtedy ona powiedziala`nie , nie, nie moje droga to nie to, zapewne masz wszy`. I wtedy ogarnelo mnie obrzydzenie, polaczone ze strachem i checia zemsty, odwetu, morderstwa na robaku!!! Na szczescie jest na nie bardzo latwy sposob. Mianowicie(tu zapamietajcie, jezeli kiedykolwiek udacie sie do Boliwii moze Wam sie przydac) 96 procentowy alkohol, a potem 5 minut z workiem na glowie , smierdzac jak stary zul...ale pozbylam sie ich.. Dzisiaj postanowilam zrobic czyszczenie wtorne dla pewnosci i po nich ani sladu, jednak wlalam sobie troche spirytusu do oczu... oj bolalo... Zastanawialam sie tez, ze wszy powinny wydawac jakies odglosy, jak swierszcze, muchy, albo komary... Potem jednak stwierdzilam, ze w kraju takim jak ten wszyscy dostali by na leb, poniewaz jakies 96 procent spoleczenstwa ma wszy... No i to sa wlasnie uroki pracy z dziecmi, ktore sie do Ciebie przytulaja, ale to nic po prostu poczulam sie jeszcze bardziej zzyta z tym miejscem...
Ostatnio zauwazylam jak bardzo zmienilo sie dla mnie to Santiago od czasu , kiedy tu przyjechalam.. Jak zupelnie inaczej na nie patrze, jak jest wazne... Moje pierwsze tygodnie byly strasznie i chcialam po prostu wrocic do domu, rzucic to wszystko i byc z Wami na wieki wiekow, amen.. I tesknie czasem za prozaizmem, za takim zwyklym zyciem... za telewizja , za obejrzeniem glupiego serialu, za zjedzeniem zupki z paczki, albo takiego jakies mojego ulubionego dania, za marudzeniem na studia i na to ajkie sa beznadziejne, za studiowaniem... za byciem po prostu nikim posrod tlumu... i za Wami , nie jestescie prozaiczni wierzcie mi, tesknie za kazda glupia mozliwoscia rozmowy z Wami i za tym,z e mnie znaliscie i pozwalaliscie na wiele rzeczy... I obiecuje, ze do Was wroce.. Mimo tego, ze teraz mieszkam na `Przedmiesciach Paradise`. Tak bardzo pasuje to okreslenie... I nie zawsze sie z tym zgadzam, ale tak mozna tu sie czuc, wszystko zalezy od nastawienia.. Ludzie tu przyjezdzaja i zastanawiaja sie co robi ta gringa na koncu swiata,posrodku nicosci... i tak tez mozna to postrzegac.. mozna mi wspolczuc, ze moj kraj jest tak daleko, ze nie ma tu Was, ale mozna mi zazdroscic... Czego? Tego np. ,ze gdy chce sie napic herbaty z cytryna po prostu podchodze do drzewa i ja zrywam, albo zjesc banana... albo napic sie swiezo zrobionej , pachnacej kawy, albo isc na msze i spiewac moja ulubiona piosenke w indianskim jezyku, albo ogladac filmy w domu , w ktorym sprzedaje sie mieso z martwa krowa wiszaca na haku, albo lezec w hamaku.. I ostatnia sobota, kiedy spalam w domu Kathryn i tym razem wstalam razem z Rachel na dojenie przed 6 rano... i powiem Wam to bylo absolutnie, kompletnie cudowne... Stodola z widokiem na gory i slonce, ktore wschodzi i oswietla wszystko tym cudownym pomaranczowo -czerwonym kolorem, i 14 wyjacych krow, ja w kaloszach z kawa w rece z mlekiem prosto z wymiona i czujesz sie w takich momentach , ktore moga byc takze prozaiczne najszczesliwszy na swiecie... To jest niepojete co ja codziennie widze z okna, co ja tu robie... a potem podjechalismy na mirador, a potem sama sprzatnelam obore stojac po kolana w gownie i naprawde, naprawde bylam szczesliwa... A wieczorem Fogata z okazji sw. Jana i przetanczylam pol nocy , lamiac przy tym meskie serca.. i czasem marudze, czasem narzekam, ale to jest to miejsce...Moje miejsce i staram sie oddac Wam chociaz mala jego czastke... I niedlugo przyjedzie Padre Piotra, co mnei troche przeraza, bo ludzie klna tu po polsku, a ja nie wiem dlaczego i spiewaja zima na ramiona moje spada... To jest wlasnie moj diabelski wplyw, angel de infierno... tak o mnie mowia, i troche w tym prawdy.. Za tydzien dzieciaki zaczynaja 2 tygodniowe wakacje no i troche sie martwie , bo przez zawody sportowe jestesmy w dupe z programem, ze sie wyraze, na maxa.. Ale to nci musze byc tylko spokojna...  I wiecie co znowu mi sie snicie, i jestem przekonana ,ze wrocilam, a potem widze swoje nniebieskie sciany i okazuje sie , ze nie..ze to po prostu moje boliwijskie loze....I wtedy mysle, styczen przyjedzie lada dzien i zjawie sie ja w alpakowym swetrze z nareczem nikomu niepotrzebnych prezentow, z miesniami ktorych nikt sie nie spodziewa nawet ja, a one rosna... buziaki napiszcie mi w koncu te cholerne maile!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz