poniedziałek, 29 lipca 2013

jak to..

Jak to jest , że to już pół roku. Pół roku jakby niebytu. Nie wiedziałam jakie są dni, kiedy upływają noce. Śmiałam się dużo, bo tęskniłam i potrzebowałam tu wrócić... ale teraz. Teraz jestem gotowa i wiem , że tutaj to nie jest to miejsce, to moje miejsce. Jasne kocham Was , czasem za bardzo, ale chcę się rozwijać i piąć do góry.
Czasem idę , albo leżę, albo biegnę i wtedy jestem tam. Jestem w moim Santiago . Widzę to wszystko, dotykam ich . Wracam tam, prawdopodobnie w kwietniu na jakieś 2 tygodnie. A potem... a potem może na zawsze. Trzeba zdobywać się na odwagę. Ja mimo tego, że boję się absolutnie wszystkiego łącznie z samochodami zdobywam się na tę odwagę codziennie .. Tak jak zdobyłam się na mój wyjazd.
Mimo , że wiem , że nie ma powrotu do tego samego miejsca i czasu. Doświadczyłam tego po powrocie tutaj. Niby nic się nie zmieniło, wszystko jest ok, oddychaj. Ale tak nie jest... Więc trzeba przestać gonić za przeszłością, wstać z łóżka, otworzyć oczy, nauczyć się oddychać i być po prostu szczęśliwym . Tak jak ja, powoli to odzyskuję.

Tylko w głowie zostają mi moje pożegnania z Boliwią. Ostatnie spojrzenia na Santiago. Moja Dinora patrząca na mnie smutno , w białej koszuli nocnej , stojąca przed convento. I Ci wszyscy , których kocham i będę kochać, są tam, albo już wyjechali... i Magdalena , która na pewno na mnie czeka z sopa de mani , i Kathryn , która znowu chciałaby mi opowiedzieć całe swoje życie , uratować wszystkich, a na końcu mnie. I nawet ta wredna Filo, która wiem, że za mną tęskni. I Pancho Pollo z Verą, którzy budują swój hotel , bym mogła tam wrócić. I Rachel , która jest mi chyba najbliższą osobą na świecie. I Juan Pablo, który pierwszy starał się mnie tam zrozumieć.... i wszyscy oni , których kocham....dlatego wiem , że tam wrócę, nawet jeżeli miałaby być to minuta...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz