sobota, 26 maja 2012

Kradne wlasnie sobie te chwile, chwila ciszy popoludniowej w domu Kathryn... Zastanawiam sie ostatnio, czy mozna stworzyc sobie w mozgu 2 rownolegle sciezki myslowe. Probuje, ale ten glos w mojej glowie jest tylko jeden, tak dziwne... wiem.
Musze Wam napisac.. wszystko zaczyna sie wyjasniac, wszystko zaczyna sie ukladac , wszystko staje sie przejrzyste, znajduje sie... jestem... To, ze podjelam decyzje o przyjezdzie tutaj w jedna minute, ze wiedzialam od razu, bez zastanowienia, jak tylko o tym uslyszalam to nie jest bezsensu, to jest rodzaj tej magii , ktory mnie tu przywiodl , zebym zaczela odnajdywac siebie... Dlaczego pisze , jakbym byla chora, albo pijana?? Juz wyjasniam, poznalam fenomenalna osobe, fantastyczna... Na imie ma Fred , jest francuzem, buddysta, byl znana francuska gwiazda oraz modelem bielizny, cialo doskonale, lepsze niz greckiego boga... a poza tym fenomenalna osoba, ktora nauczyla mnie innego spojrzenia na czas, na to kim jestem i gdzie jestem i przekazala mi cos niezwyklego.... zeby poczuc prawdziwe szczescie trzeba bc tu i teraz, wtedy tylko jestes w stanie dostrzec to co Cie otacza i to co Cie tworzy i ja to zaczynam widziec, i zaczynam wierzyc, ze to jest moje miejsce i nie jestem tu bez powodu...A o Fredzie musicie wiedziec, ze nie zabija nawet komarow, jest instruktorem jogi , mieszka na przedmiesciach Paryza i jest tak kompletnie uroczo dobry, ze az mi glupio, i od wielu miesiecy podrozuje po swiecie, szukajac , zwiedzajac i medytujac, ja zaczynam medytowac.. tzn.z reguly jak chce to zasypiam, oj jestem strasznie zmeczona... no i wyjasnil mi, ze moge byc najszczesliwsza na swiecie, ale to jest normalne, ze czasem watpie, i chce uciekac, tak wlasnie jest, jestesmy ludzmi, ulomnymi w swoich slabosciach... no , a Fred wyruszyl dalej... po drodze w Santiago zawitala jeszcze grupa amerykanskich studentow z Colorado, ktorzy sa inzynierami i jezdza po calej Boliwii i naprawiaja jakies pompy! No i dzieki nim znowu poczulam sie jak studentka - wariatka, a nie jak zgrzybiala nauczycielka, to jest najgorsze... No i troche mnie czasem zasmucaja dzieciaki, latwo jest przekroczyc granice i czesto nie mozna juz wrocic.. Staram sie , wierzcie mi, ale potrzebuje przyjaciol i poczucia,ze ktos mnie kocha !
no i ciezko sie pracuje, gdy dajesz cale serce, energie, czas, siebie , wszystko, a oni Ci tego nie zwracaja w zaden sposob, a jeszcze sprawiaja, ze chce Ci sie plakac.. oj dzisiaj poprobowo gorszy dzien, a jeszcze nagranie na konkurs przede mna! Ej , ale teraz na powaznie... Wiecie co nie mozecie mowic, ze o Was zapominam , ani cokolwiek, bo wy jestescie czastkami mnie , ktorych nie mozna sie pozbyc, nawet jakbym chciala, a teraz ja!! Jak ja sie moge czuc, jak prawie nikt nie zdobywa sie na napisanie glupiego trzyzdaniowego maila!!!! Niegrzeczni, wy jestescie moja sila napedowa, wiem , ze mam do kogo wrocic, dla kogo zyc i wroce  i zyje, tylko czasem potrzebuje wsparcia:)
No , a w ogole to jest cudowne , ze poznaje tu tak niezwyklych ludzi... bo kto normalny , by przyjechal do santiago?? chyba nikt:) No i chyba pojde dzisiaj potanczyc , bo opanowuje juz salse... oj tak!!!
Ale mam nowa obawe....... nie wiedzialam, i moze to lepiej, ze zyja tu tygrysy.....!!!! Mnostwo.... jeny....staram sie nie panikowac, ale to jest troche przerazajace.. no i dzisiaj Raquel i Joe zabili krowe, Fredowi byloby smutno, jakby tu byl.... ale moj album z ludzmi sie zapelnia, a ja zakochalam sie w mojej malej Danie trebaczce, ktora zawsze wie kiedy mnie przytulic
buziaki

1 komentarz:

  1. "The power of now ", ta książeczka zmieniła moje podejście do tego, co dzieje się TERAZ:)

    OdpowiedzUsuń