Wiecej niz polroku, niespodziewanie, bo sie nie spodziewalam... A teraz ciagle mysle, troche mnie to przesladuje , ze zaraz wracam. Tylko jak... Podjelam ta decyzje, jakis okolo rok temu. Powiedzenie tak, gdy tylko o tym uslyszalam zajelo mi mniej niz jakies 10 sekund. i zaczynasz widziec, ze te decyzje, najwazniejsze z reguly w Twoim zyciu, pozornie trudne i zatrwazajace, podejmujemy w mniej niz to 10 sekund... A w sumie co mozesz zrobic jeszcze w te 10 sekund, mozesz zjesc, pomyslec, powiedziec, podejsc, podbiec..Ale zastanawia mnie, ze praktycznie zadna z tych rzeczy nie zmieni tak Twojego zycia, jak ta decyzja....Mnie zmienila...
Wyjechalam, plakalam `pierwszy miesiac i chcialam zaraz wrocic... A teraz ,jasne to ciagle jestem ja, ta walnieta, nienormalna. Tylko , ze wyjechalam ja studentka,i wroce tez jako studentka , bo wracam na uczelnie. Tylko bogatsza, znacznie bogatsza i gdzie tam pieniadze... nie pieniadze, ale to wszystko, co tu poznaje, poznalam. I to, ze przeskoczylam granice , ktore sobie wiecznie stawialam. Granice niewiary...niewiary we mnie i to bylo to, co mnie blokowalo... Ta niewiara dawala mi wierzyc , ze jestem niczym, jednostka niezdolna do dokonania czegokolwiek...I mowie po hiszpansku...
Wlasnie weszlismy , zakradlismy sie w ta epoke, ktora moe byc najbardziej doskwierajaca ze wszystkich....Epoke upalu, ktory sprawia, ze pot jest dokladnie w kazdym zakatku Twojego ciala, lacznie z rzesami, brwiami i paznokciami.... Plona lasy, co mnie bardzo przeraza, wylaczaja Ci wode na jakies 7 minimalnie godzin dziennie... Wiec pot jest jeszcze bardziej wszedzie, a Ty nie chcesz robic nic innego tylko pic mate(cudowne), lezec w lozku(ktore potem jest mokre, przez pot), lub spac, co jest praktycznie niemozliwe przy tym upale... I jak mozesz myslec, jak Twoje cialo nawet nie chce chodzic:)
W niedziele wrocilismy kompletnie wyczerpani z Corumba.... I co Cie tak wyczerpalo zapytacie pewnie????
I mysleliscie, ze kiedykolwiek bylo Wam goraco w polskie chlodne lato.... Odpowiadam: NIE.....
Wiec niemozliwe jest to przekroczenie granicy z Brazylia, gdzie wszystko zmienia sie o jakies.. 100 procent. wierzcie mi.. Ladnie, czysto, uporzadkowanie, sliczne kolorowe domki, inna architektura .. I wiecie , inny klimat...
Narzekam na goraco w Boliwii, w Santiago, a to jest nic .... I dodajcie jeszcze komary, ktore obsiadaja Cie w mniej niz 3 sekundy, kiedy w nocy wyjdziesz na zewnatrz, bo jako bialaska w ciemnosciach komary widza mnie lepiej, jestem dla nich jak swietlista luna swiatla...
No i to goraco, w ktorym mielismy po 2, 3 czasem nawet 4 koncerty dziennie, czesto na ´swiezym(wzglednie) powietrzu.....Zabily Nas!!!!!
Zabily mnie, matko nigdy nie musialam byc bardziej odpowiedzialna... Obiecuje... i nigdy nie musialam bardziej rozumiec portugalskiego, ktorym toz jezykiem nie wladam kompletnie...
Wiec prawie umarlam.. Odbior koncertow mielismy doskonaly. Zaoferowali prace na przyszly rok, ale niestety musialam odmowic... Tylko zmeczylo mnie to jako mnie, odpowiedzialnosc przygniotla... A dzieciaki byly strasznie, niewyobrazalnie straszne, i krzyczaly na mnie ciagle... A to ja bylam to najbardziej umeirajaca z goraca( no , ale dobra rzecza bylo to pyszne, brazylijskie pìwo, ktore doskonale ugasilo nawet najgorsze pragnienie):)
No i sie zalamalam potem oczywiscie na maxa, nie chcialam wracac do szkoly. W sumie , az do wczoraj....
BO WYGRALISMY TEN KONKURS , TAK CIESZE SIE I BEDE, BO TO JEST JEDNA Z TYCH NAJLEPSZYCH SPARW MOJEGO ZYCIA.......
Bo duzo sie pozmienialo...
I wtedy to. Telefon i nieprzerwany krzyk radosci , dreznie rak, bieganie od domu do domu, od szoly do szkoly, spiewanie hymnu polskiego i gaude mater tez. I ta neiokielznana zwariowana radosc na maxa... I nie chodzi o pieniadze... Znowu to powiem, ale chodzi o mnie, ze wszystko juz rozumiem. Ze mam to... Tylko wtedy mnie to dopadlo, brak Was, ze nie moglam dzielic z Wami w pierwszej chwili, ze podzielilam sie ze wsyztskimi, nawet z tymi, ktorymi nie znalam i nie moglam z Wami, to mi zrobilo przykrosc, taka, ze nie moglam spac cala noc podrozujac do Sta Cruz z Santiago po to, by dzis rano odebrac nagrode...
I w sumie nadal w to nie wierze, ze dalam ta rade... Bo byli super , moje dzieci , byly niesamowite.
Tylko potrzebuje wakacji, takich wiecie, bez uczenia... Wy je juz konczycie, a ja nawet nie zaczelam. Ale nie narzekam i nawet nie chce mi sie nigdzie podrozowac z mojego domu w Sntiago...Bo picie mate , udawanie, ze mnie nie ma w domu, chociaz wszyscy i tak wiedza , ze jestem... A czasem udawanie , ze nie istnieje i uciekanie przed rodzicami dzieci, to jest wlasnie to...
No i w Corumba przystojny brazylijczyk uczyl mnie tanczyc, bo brasilleros sa naprawde przystojni...
A teraz ide spac, bo chyba zapomnialam o spaniu ostatnio...
I wraca rano swietowac do Santiago:)
Chau(czyli ciao)